poniedziałek, 22 lutego 2010

A gdy mama choruje…

W sobotę po południu źle się czułam… Wieczorem było już na tyle źle, że w zasadzie nie byłam w stanie siedzieć. Ból zatok, ból głowy, dreszcze… Noc też była tragiczna (na szczęście dzieci słodko spały). Rano w dalszym ciągu źle. Mieliśmy kupione bilety na spektakl „Tygryski” w Lalce – z dziećmi pojechał Krzysztof i babcia, bo ja nie nadawałam się do niczego…. Po południu też leżałam, nie wstawałam prawie wcale. Dziećmi świetnie się zajmował Krzysztof (dzięki Skarbie). Wieczorem było ciut, ciut lepiej. A dzisiaj MUSIAŁAM czuć się dobrze, bo dzieci do p-kola, bo do pracy…

Na razie jest jako-tako, zobaczymy co będzie dalej. I mam nadzieję, że nie zaraziłam dzieci…

wtorek, 16 lutego 2010

Czy ziązie lubią kepucie?

Poznawanie mowy dzieci to zajęcie fascynujące, chociaż podszyte mgnieniem smutku. Skąd ten dziwny paradoks? Bo wiele słów z ich narzecza bezpowrotnie znika, ustępuje miejsca poprawnym, słownikowym wyrażeniom. Już prawie nie pamiętamy, że jednym z pierwszych słów namiętnie używanych przez Hanię było "sia", czyli "sama". Ale w końcu to naturalna kolej rzeczy, wielką radością napełniają nas wszystkie ich sukcesy i odkrycia. Ale dla potomności warto zapisać kilka wyrazów z tajemnego języka małych elfów.
Wspominałam już "kapkę z linką". Kulinarnym tropem podążając trafiamy na piękne słówko "KEPUĆ", czyli ketchup. Ale to w końcu tylko jeden z wielu przykładów... Są jeszcze "ZIĄZIE" (węże), "OMIANA" (czyli zamiana), czy wreszcie "BIMBIM" (czyli brumbrum, eeee.... właściwie samochód). Tylko wymowy słówka, które w języku naszego Filipa oznacza "przepraszam", żadne z nas nie jest w stanie przyswoić...

tym razem nie o dzieciach


Zima atakuje od wielu tygodni... Tym razem jednak przesadziła: mieliśmy tak dużo śniegu na dachu, ze Dorocie zaczął przeciekać sufit!!!
No i dzisiaj trzeba było wydać kilkaset złotych na panów którzy zrzucili śnieg z dachu. Teraz na trawniku mamy Mount Everest....
A na zdjęciu na pierwszym planie właśnie śnieg zrzucony z dachu - a dalej huśtawka ogrodowa - zasypana sniegiem aż po ławkę...

poniedziałek, 15 lutego 2010

karnawałowo

Karnawałowe ostatki tuż tuz wiec ilość bali dla najmłodszych rośnie :-)
W sobotę byliśmy na balu u Alicji, a wczoraj na balu organizowanym przez sulejówecki klub mam. Ale się działo....
A jutro bal w przedszkolu - dzieciaki już się nie mogą doczekać :-)

I z innej beczki: dzieci nauczyły się w przedszkolu śpiewać "Sto Lat" i śpiewają teraz przy lada okazji: "sto lat, sto lat żyje nam". Pytam: kto niech nam żyje? A małe odpowiadają zdziwione: Stolat :-)
Nic dodać, nic ująć.

środa, 3 lutego 2010

Nocne lęki...

Filip odkąd skończył pół roku przesypia całe noce. Hania od zawsze spala źle. Tłumaczyłam sobie, że potrzeba jej więcej czasu, ze to się zmieni, że dorośnie. Niestety od kilku tygodni mamy w nocy dramat: Hania zaczyna płakać, nie jest do końca obudzona ale ma otwarte oczy, biega po domu, nie da się dotknąć, chowa w kąt... Nie mogę jej w żaden sposób pomóc - mogę tylko czekać aż to minie... Po kilkunastu/kilkudziesięciu minutach mała nagle mówi żeby ją wziąć na ręce i wtula sie we mnie jak małpka... I tak noc w noc...
Jutro idziemy do psychologa i chociaż nie bardzo wierze w realną pomoc, to staram się być dobrej myśli. Może coś doradzi?
Moja kochana córeczka...