sobota, 23 stycznia 2010

Woda to skarb

Dziś Babcia przyszła do nas podlać roślinki na klatce schodowej, bo jakoś nam zawsze wypada z głowy... Przyszła do kuchni napełnić konewkę, na co Hania ostro zaprotestowała mówiąc:
- To nasza woda!
Po chwili dodała:
- Czemu bierzesz naszą, skoro masz swoją u siebie?
Mina Babci - bezcenna... Na szczęście, za chwilkę i Hania, i Filip podeszli do niej z wyimaginowanymi butelkami i podarowały jej mnóstwo bezcennej, NASZEJ, wody...

poniedziałek, 18 stycznia 2010

same się bawią!

Minął zwykły weekend, jakich wiele. Wypełniony drobnymi obowiązkami i przyjemnościami, kilkugodzinnymi wyjazdami. I nagle - w niedzielne popołudnie, gdy K. siedział przed komputerem, a ja robiłam w kuchni sałatkę okazało się, że nasze dzieci WRESZCIE potrafią zająć się sobą. Same wymyśliły sobie zabawę, same ja zaaranżowały, wspólnie się śmiały i prześcigały w pomysłach. Obecność rodziców nie była konieczna. Mieliśmy kilkanaście/kilkadziesiąt minut oddechu od dzieci.
I z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej rozumiem już przyjaciółkę Asię, która mi powtarza od czasu do czasu: korzystaj z tego, że dzieci żądają twojej obecności i uczestnictwa w swoim życiu codziennym. Bo lada dzień wrócisz do domu z pracy i okaże się, że oni mają swoje życie i że twoja obecność nie jest konieczna. Czyżby ten dzien miał nadejść wcześniej, niż mi się wydaje? Mam nadzieję, że nie...
Efektem ubocznym samodzielnej zabawy dzieci była konieczność mycia podłogi w łazience i suszenia ukochanego misia Filipa, gdyż zabawa jaką sobie wymyśliły polegała na wykąpaniu tegoż misia. Co prawda wody do wanny nie wlały ale wrzuciły do niej wszystkie zabawki z którymi się kąpią na codzień. A w niektórych z nich była woda... Ale to niewielka cena za pół godziny spokoju :-)

A jutro Wielki Dzień: przedstawienie z okazji Dnia Dziadka i Babci w przedszkolu. mma nadzieję, że dziadkowie zjawią się w komplecie (tak jak obiecywali). Poza dziadkiem Piotrkiem, który dzisiaj rano pojechał w trasę...

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Wszystkiego Najlepszego w 2010 roku


Święta i Sylwester za nami... Było miło, rodzinnie, choć i emocji nie zabrakło (tydzień przed świętami, rozchorował się Filip, dzień przed wigilią moja siostra, a 30 grudnia Hania). Ale wszystko dobrze się skończyło, wczoraj nawet na sanki się wybraliśmy. Teraz powrót do szarej rzeczywistości i pobudek o 5.30. Ech, życie...