poniedziałek, 18 stycznia 2010

same się bawią!

Minął zwykły weekend, jakich wiele. Wypełniony drobnymi obowiązkami i przyjemnościami, kilkugodzinnymi wyjazdami. I nagle - w niedzielne popołudnie, gdy K. siedział przed komputerem, a ja robiłam w kuchni sałatkę okazało się, że nasze dzieci WRESZCIE potrafią zająć się sobą. Same wymyśliły sobie zabawę, same ja zaaranżowały, wspólnie się śmiały i prześcigały w pomysłach. Obecność rodziców nie była konieczna. Mieliśmy kilkanaście/kilkadziesiąt minut oddechu od dzieci.
I z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej rozumiem już przyjaciółkę Asię, która mi powtarza od czasu do czasu: korzystaj z tego, że dzieci żądają twojej obecności i uczestnictwa w swoim życiu codziennym. Bo lada dzień wrócisz do domu z pracy i okaże się, że oni mają swoje życie i że twoja obecność nie jest konieczna. Czyżby ten dzien miał nadejść wcześniej, niż mi się wydaje? Mam nadzieję, że nie...
Efektem ubocznym samodzielnej zabawy dzieci była konieczność mycia podłogi w łazience i suszenia ukochanego misia Filipa, gdyż zabawa jaką sobie wymyśliły polegała na wykąpaniu tegoż misia. Co prawda wody do wanny nie wlały ale wrzuciły do niej wszystkie zabawki z którymi się kąpią na codzień. A w niektórych z nich była woda... Ale to niewielka cena za pół godziny spokoju :-)

A jutro Wielki Dzień: przedstawienie z okazji Dnia Dziadka i Babci w przedszkolu. mma nadzieję, że dziadkowie zjawią się w komplecie (tak jak obiecywali). Poza dziadkiem Piotrkiem, który dzisiaj rano pojechał w trasę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz