poniedziałek, 20 grudnia 2010

Chiiistus siejodzi!!!!


Nadchodzi. Powoli, ale nieubłaganie. Nie, nie chodzi o Nowy Rok, który sprawi, że staniemy się znów starsi. Nadciąga Wigilia, a z nią Święta - chyba najradośniejsze dla wszystkich elfiątek, bez względu na wiek, rasę, gatunek... Nasze maluchy zaczynają śpiewać swoja pierwszą w życiu kolędę (zgadnijcie, jaki jest jej tytuł)... Koty kontemplują drzewko, albo traktują je jako ścianę wspinaczkową, na której jakiś dobry koci bóg powiesił mnóstwo kocich zabawek...
Niech w ten radosny czas wszystkim nam udzieli się magia Świąt. Ona sprawia, że zwierzęta mówią ludzkim głosem, a puste miejsca przy stole zapełniają się czyjąś Obecnością.
Wesołych Świąt!


Mówcie nam - celebryci :-)

Nasze elfiątka niedługo przyzwyczają się do zainteresowania nimi mediów. Jedynym wyjściem z tej sytuacji będzie zostanie gwiazdami telewizyjnymi, gdy tylko dorosną... Nie, nie życzymy im wcale tak źle...
Ale i tak wystąpiliśmy z nimi w kolejnym artykule - tym razem chodzi o styczniowy numer miesięcznika "Zdrowie" (1/2011). A poniżej kilka fotek, które później oddano w straszne szpony Photoshopa. Na zamieszczonych poniżej wyglądamy całkiem naturalnie...








sobota, 4 grudnia 2010

Napiętnowani 2


Już jest dostęp do pełnej wersji artykułu we WPROST:


środa, 1 grudnia 2010

Zima elfiątek










I nastała nowa pora roku - zdecydowanie większą radość sprawiając tym najmłodszym, którzy nie martwią się jeszcze rachunkami za gaz i lekarza, którzy nie muszą odśnieżać... Popatrzmy zresztą...














poniedziałek, 15 listopada 2010

Napiętnowani przez "Wprost"

No, nie było wcale tak źle :-) A "Napiętnowani" to tytuł artykułu, który ukazał się w 44 numerze tygodnika WPROST z tego roku. Na razie znajduje się on w archiwum płatnym, ale jak tylko zostanie udostępniony powiadomimy o tym... No i mamy już zdjęcia! Robił je Piotr Małecki, znany fotograf, członek jury Grand Press Photo, co oczywiście bardzo doceniamy!







wtorek, 19 października 2010

Moving pictures

Cóż, elfiątka odkryły, że zdjęcia też mogą być ruchome. Na obecnym etapie trudno im zrobić zdjęcie nieporuszone, więc kompromisem jest kręcenie krótkich filmików. Na przykład takich:



tak tak - prosze sie nie dziwić. Dzieci siedzą w wannie (bez wody), w piżamkach i szlafrokach :-)
To ich ulubione miejsce do zabaw w ostatnich dniach

wtorek, 5 października 2010

co ma żabka do makaronu?

Zrobiliśmy w domu wielkie przemeblowanie. Meble już ustawione, została jeszcze kosmetyka – np. powieszenie firanek - makaronów (na które chorowałam od paru miesięcy, mimo że do tej pory byłam zapiekłą przeciwniczką klasycznych firan :-))
Taki dialog przeprowadziliśmy przy sobotnim śniadaniu:
Krzysztof pyta: a te makarony chcesz wieszać na żabkach?
Na co Filip: nie da się powiesić makaronu na żabce (śmiech). I po chwili dodaje: bo żabka by nie mogła skakać :-)))))

Pan Obiadek

Od pewnego czasu korzystamy z usług dowozu artykułów spożywczych do domu. Jest to dla mnie błogosławieństwo i oszczędność co najmniej 1,5 godziny tygodniowo. Pan który przywozi nam wiktuały został nazwany przez dzieci „Panem Obiadkiem” (o czym został radośnie poinformowany przez naszą dwójkę) :-)
Niestety mój autorytet jako gospodyni domowej legł w gruzach przez tą postać, bo na pytanie Filipa czy to ja ugotowałam taki dobry obiad Hania mu odpowiedziała: nie, to przywiózł Pan Obiadek.....

wtorek, 28 września 2010

Głupich nie sieją


Elfiątka mają nowe, ulubione określenie, którego używają w najróżniejszych formach... Wiąże się ono z rzeczownikiem głupota. A więc, jeżeli ktoś się wygłupia, to zamienia się od razu w niejakiego Pana Głupota. Ostatnio epitetem "Pan Głupot" bywa często określany mój mąż (ciekawe dlaczego...). Dziś wieczorem nasz kot dokonał pierwszego jesiennego wejścia na południową ścianę kuchennej szafki. Gdy z dumą zaczął myć się pod sufitem, Filip z Hanią stwierdzili zgodnie: "Frodo zgłupiał".
Ale najciekawiej było pewnego poranka w galerii handlowej udekorowanej (jak to galerie handlowe) wysokimi palmami i innymi drzewkami w doniczkach. Kiedy zobaczył to Filip, zaczął na cały głos krzyczeć: "Drzewa w sklepie - co za głupota!!!!". No cóż, miał niewątpliwie rację :-)

Słowo-twórstwo


Umykają dni, a tymczasem codziennie odkrywane są nowe słowa, a z nimi również - gry słowne. Niedawno Hania na prośbę dość jasno sformułowaną: włóż tenisówki, odpowiedziała pytaniem z gatunku kalamburów: Ale są przecież TEnisówki i TAMTEnisówki - to które włożyć?
Pora się przyznać publicznie do pewnej zbrodniczej praktyki - chodzimy z dziećmi od czasu do czasu do "restauracji innej niż wszystkie". McDonald's to bez wątpienia jedzenie niezbyt zdrowe, ale dość przewidywalne, że nie wspomnę o zabawkach w zestawach Happy Meal. Nasze dzieci z uporem godnym lepszej sprawy używają bardzo ciekawej nazwy tego przybytku kulinarnych rozkoszy. Jest to piękne - naszym zdaniem - spolszczenie - MAKDOJAD!!! A w miejscowniku zyskuje równie piękną, celownikową formę: byliśmy w Makdojadu :-)))

niedziela, 15 sierpnia 2010

Milutki kaliforek


Mamy nową nazwę potrawy i przede wszystkim nową metodę oceny wartości kulinarnych... Okazuje się bowiem, że atrakcyjność jedzenia można również ocenić przykładając je do policzka. Jeśli jest "milutkie" jak kaliforek (po polsku kalafior), możemy oczekiwać wspaniałych doznań smakowych. Ciekawe, że tego sekretu nigdy nie zdradzili na ekranie Robert Makłowicz i Pascal Brodnicki. Hmmm... pewnie robią to na zapleczu...

Dinobakcyl



Nie wiemy, czy udało nam się zarazić dzieci górskim bakcylem. Ale na pewno podziałał... dinobakcyl. Ostatniego dnia wakacji byliśmy w parku dinozaurów w Szklarskiej Porębie. Fantastyczne miejsce, bardzo duży teren pełen modeli prehistorycznych gadów w rzeczywistych rozmiarach, plac zabaw, gastronomia, a nawet kino 5D! Wszystko otwarto zaledwie miesiąc temu, więc w przewodnikach nie znaleźliśmy o Dinoparku żadnej wzmianki. Naprawdę warte odwiedzenia!
A dinobakcyl? Gdy przed powrotem do domu zapytaliśmy dzieci, co im się najbardziej podobało na wakacjach, uslyszeliśmy: "Dinioziauji!"

Karkonosze




Wróciliśmy z gór... Nie było może idealnie (bo pogoda w kratkę i ośrodek pozostawiał sporo do życzenia), ale i tak było pięknie. Wbrew opiniom niedowiarków z 3-latkami można chodzić po górskich szlakach. Dotarliśmy do 5 (!) schronisk - w każdym z nich elfiątka zdobywały pieczątkę zaświadczającą ich dotarcie do celu...
Czy będą wracały w góry? Przyszłość pokaże.

środa, 21 lipca 2010

Dzieci rosną ;-)

Każdy dzień przynosi kolejne odcinki kabaretowe z elfiątkami w rolach głównych. Ostatnio Filip po prostu zamurował tatusia, kiedy zapowiedział mu, że jutro (to słowo nie jest precyzyjnym określeniem i oznacza bliższą lub dalszą przyszłość) pójdziemy na lody i piwo. Z kolei Hania stwierdziła, że jej ukochany miś-dzidziuś będzie wymiotował, więc musi mieć torebkę. Na moje pytanie - "skąd miś wie, że musi wymiotować do torebki?" odpowiedziała z wielkim przekonaniem: bo ma taką opcję...

A w ramach multimedialnych nowinek wierszyk w wykonaniu elfiątek:

środa, 23 czerwca 2010

Brzechwa elfom


Dzieci zaczęły od niedawna przerzucać się cytatami z wierszy Brzechwy, które już od dawna im czytamy. Gdy się bawią, często słyszymy więc "zmykaj stąd, bo będę gryzł", albo "dzik jest dziki". Wszystko przebiła ostatnio jednak Hania, która pytana o to, co działo się w przedszkolu odpowiedziała: "NIC CI NIE POWIEM BOŚ TY PLOTKARZ..."

poniedziałek, 14 czerwca 2010

urodziny i przyległości


Ostatnie dni należały do dość nerwowych: od ponad pół roku na miniony weekend (11-13 czerwca) planowaliśmy wyjazd na zlot bliźniąt. W związku z tym przełożyliśmy imprezę urodzinową dzieciaków na tydzień wcześniej, zaplanowaliśmy urlopy itp. I cóż? Dzień przed zlotem u dzieci zdiagnozowano ospę :-(
Z wyjazdu nici, pozostał żal i niedosyt. Na dodatek strach, że tydzień wcześniej maluchy zaraziły niepełna roczne Maje: Marzenki i Beaty. Czy rzeczywiście zaraziły? To się okaże za dni parę...
A z przyjemniejszych wiadomości: przyjęcie urodzinowe dzieci udało się świetnie. Dostały mnóstwo prezentów. Filip dostał bramkę do piłki nożnej. I teraz na pytanie co robicie odpowiadają: GOLIMY (tzn. strzelamy gole :-))

wtorek, 18 maja 2010

elficki słownik

Ten post będzie rósł w miarę nowych pomysłów naszych dzieci. Zamierzam wpisywać do niego wszystkie ich słówka (wraz z tłumaczeniem :-))
Kilka na początek:
- wanda - mówione głośno i wyraźnie oznacza wannę
- omiana (już cytowana na blogu) to zamiana
- Silip i Sania to imiona naszych dzieci (ciekawe co na ten temat powiedziałby logopeda :-))
- pomponik - pomnik
- Bazia w skrzynce - przydrożna kapliczka (źródłosłów dopowiedzcie sobie sami :-))
- Golimy - strzelamy gole
- hipotam (urocze zwierzątko :-))
- obudka - czyli pobudka (w sumie logiczne, chodzi przecież o to, by kogoś OBUDZIĆ)

cdn...

niedziela, 16 maja 2010

Książeczki od Pana Myszki



Warszawskie Targi Książki, które zwiedzaliśmy z całą rodziną, dostarczyły nam wielu wrażeń. Tych wysublimowanych - związanych z nowościami książkowymi oraz niebywałą ekspansją audiobooków i e-booków... Ale też tych dziecinnych - bo w nagrodę za ładnie narysowany obrazek można było dostać książeczkę i naklejkę. Albo takich dotyczących Pana Myszki, którego poszukiwało się po całym terenie targowym, a gdy już się go znalazło, dostało się kolejne nagrody :-)

niedziela, 2 maja 2010

Filip w szpitalu


Filip wylądował w szpitalu z ostrym zapaleniem gardła. Dostaje dożylnie antybiotyk i bardzo tęskni za domem, za Hanią... Na szczęście leży w pokoju z równolatkiem - Grzesiem - z którym świetnie się dogaduje. Chociaż czasami oczywiście wchodzi z nim w ostry spór. Tak jest właśnie z dziećmi...
Szpitalny uśmiech - o ile trudniejszy od tego przedszkolnego czy domowego...

niedziela, 25 kwietnia 2010

Śpiący rycerz na koniu

Elfiątka robią się coraz bardziej rezolutne, ale wciąż wywołują wybuchy śmiechu. Kilka dni temu Filip obudził się rano, opatulił w kołdrę, złapał misia w ramiona, po czym wsiadł na swojego niebieskiego konika. Na tym rumaku pogalopował do salonu, a ponieważ był jeszcze nieprzytomny, po drodze stratował koparkę i zygzakiem, nieco odbijając się od ścian w korytarzu kontynuował swoją przejażdżkę...
Z kolei Hania, gdy usłyszała, że jej mama skarży się na ciężki dzień w pracy słowami "już nie wiem, jak się nazywam...", podbiegła do niej i przypomniała: "Mamo - Ty jesteś Magda..."
I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu klapki wymawiała jako "klappa"...

wtorek, 20 kwietnia 2010

przedszkole

no i się nie dostały do państwowego przedszkola :-((((
Trochę sie podłamałam, nie wiem co dalej :-((((
Bo w tym w którym jesteśmy po pierwsze drogo, po drugie atmosfera taka sobie. Sama nie wiem co robić...

wtorek, 13 kwietnia 2010

10.04.2010 Smoleńsk...

Oto prace moich dzieci zrobione w poniedziałek w pzredszkolu...


piątek, 19 marca 2010

wiosna, wiosna


Za oknem góra śniegu - ona nie stopnieje pewnie do maja... Ale słoneczko jest, ptaszki śpiewają, w powietrzu CZUĆ WIOSNĘ. Zaczyna się chcieć: ruszać, biegać, działać.
Wybieram foteliki rowerowe dla małych, planuję wakacje, zastanawiam się kiedy będzie można zrobić wielkie porządki, sprzątnąć na balkonie i wypić tam kawę. Najchętniej zrobiłabym to wszystko na raz :-)
I wreszcie wierzę, że kończymy miesięczny maraton chorobowy - i że następny nie wcześniej niż w październiku :-)
A na plany na najbliższe dni: jutrzejsza impreza bliźniacza w Trafficu. Dzisiaj po pracy jadę tam przygotowywać wszystko, a jutro o 12 start zabawy. mam nadzieję, że się uda.
Trzymajcie kciuki.

piątek, 12 marca 2010

kto zrobił bałagan, a kto posprząta?

Wracam wczoraj z pracy do domu. Dzieci z racji przeziębienia nie poszły do przedszkola i siedzą w domku z tatusiem. Na "dzień dobry" Krzysztof zaczyna opowiadać co dzisiaj wyrabiały te nasze paskudy. Mogę się domyślać: na komódce w salonie leży góra zabawek zebrana z pokoju i kuchni, których Krzysztof nie zdążył wynieść do pokoju dzieci. Mówię do maluchów:
- ale tatuś tutaj nabałaganił.
A Filip na to:
- a my będziemy musieli to sprzątać :-)
Mina Krzysztofa bezcenna :-)))

czwartek, 11 marca 2010

Mali czytelnicy


- Powiedz! - prosi Hania, a jej prośba ma w sobie łatwo uchwytny ton bezwarunkowego rozkazu.
- No więc, to jest podnóżek, bardzo podobny do tych, których używacie w łazience podczas mycia rączek. Ale nie ma on niebieskich kropek na białym tle, tylko jest brązowy. Cóż, pani doktor miś chciała kupić do szpitala dokładnie takie same, jak wasze, ale niestety jej się nie udało dostać. Dlatego właśnie nabyła brązowe w paski. Ale kiedy pani doktor przyjedzie kiedyś do was w odwiedziny, nastąpi "omiana" (bardzo ważne słowo z języka elfów - oznacza wymianę, ale tymczasową bez zmiany właściciela). No więc pani miś dostanie od was podnóżek w kropki, a wy dostaniecie od niej taki w paski - ale nie brązowy, tylko biały, bo jest ładniejszy...

Ta opowieść to obowiązkowy rytuał podczas czytania Hani jej ulubionej książeczki, czyli pozycji "Franklin idzie do szpitala". Cóż, nie da się ukryć, że nasze dzieci mają swojego pierwszego ulubionego bohatera literackiego. Nie da się także ukryć, że jest on... zielony, a oprócz tego jest żółwiem. Chyba w sposób nieunikniony elfiątka podążają śladem swojego tatusia ;)

Ale samo czytanie to tylko część zabawy - bo w trakcie lektury tworzą się opowieści poboczne, jak choćby ta o szpitalnym podnóżku na jednej z ilustracji. I chyba na tym też polega magia czytania...

poniedziałek, 22 lutego 2010

A gdy mama choruje…

W sobotę po południu źle się czułam… Wieczorem było już na tyle źle, że w zasadzie nie byłam w stanie siedzieć. Ból zatok, ból głowy, dreszcze… Noc też była tragiczna (na szczęście dzieci słodko spały). Rano w dalszym ciągu źle. Mieliśmy kupione bilety na spektakl „Tygryski” w Lalce – z dziećmi pojechał Krzysztof i babcia, bo ja nie nadawałam się do niczego…. Po południu też leżałam, nie wstawałam prawie wcale. Dziećmi świetnie się zajmował Krzysztof (dzięki Skarbie). Wieczorem było ciut, ciut lepiej. A dzisiaj MUSIAŁAM czuć się dobrze, bo dzieci do p-kola, bo do pracy…

Na razie jest jako-tako, zobaczymy co będzie dalej. I mam nadzieję, że nie zaraziłam dzieci…

wtorek, 16 lutego 2010

Czy ziązie lubią kepucie?

Poznawanie mowy dzieci to zajęcie fascynujące, chociaż podszyte mgnieniem smutku. Skąd ten dziwny paradoks? Bo wiele słów z ich narzecza bezpowrotnie znika, ustępuje miejsca poprawnym, słownikowym wyrażeniom. Już prawie nie pamiętamy, że jednym z pierwszych słów namiętnie używanych przez Hanię było "sia", czyli "sama". Ale w końcu to naturalna kolej rzeczy, wielką radością napełniają nas wszystkie ich sukcesy i odkrycia. Ale dla potomności warto zapisać kilka wyrazów z tajemnego języka małych elfów.
Wspominałam już "kapkę z linką". Kulinarnym tropem podążając trafiamy na piękne słówko "KEPUĆ", czyli ketchup. Ale to w końcu tylko jeden z wielu przykładów... Są jeszcze "ZIĄZIE" (węże), "OMIANA" (czyli zamiana), czy wreszcie "BIMBIM" (czyli brumbrum, eeee.... właściwie samochód). Tylko wymowy słówka, które w języku naszego Filipa oznacza "przepraszam", żadne z nas nie jest w stanie przyswoić...

tym razem nie o dzieciach


Zima atakuje od wielu tygodni... Tym razem jednak przesadziła: mieliśmy tak dużo śniegu na dachu, ze Dorocie zaczął przeciekać sufit!!!
No i dzisiaj trzeba było wydać kilkaset złotych na panów którzy zrzucili śnieg z dachu. Teraz na trawniku mamy Mount Everest....
A na zdjęciu na pierwszym planie właśnie śnieg zrzucony z dachu - a dalej huśtawka ogrodowa - zasypana sniegiem aż po ławkę...

poniedziałek, 15 lutego 2010

karnawałowo

Karnawałowe ostatki tuż tuz wiec ilość bali dla najmłodszych rośnie :-)
W sobotę byliśmy na balu u Alicji, a wczoraj na balu organizowanym przez sulejówecki klub mam. Ale się działo....
A jutro bal w przedszkolu - dzieciaki już się nie mogą doczekać :-)

I z innej beczki: dzieci nauczyły się w przedszkolu śpiewać "Sto Lat" i śpiewają teraz przy lada okazji: "sto lat, sto lat żyje nam". Pytam: kto niech nam żyje? A małe odpowiadają zdziwione: Stolat :-)
Nic dodać, nic ująć.

środa, 3 lutego 2010

Nocne lęki...

Filip odkąd skończył pół roku przesypia całe noce. Hania od zawsze spala źle. Tłumaczyłam sobie, że potrzeba jej więcej czasu, ze to się zmieni, że dorośnie. Niestety od kilku tygodni mamy w nocy dramat: Hania zaczyna płakać, nie jest do końca obudzona ale ma otwarte oczy, biega po domu, nie da się dotknąć, chowa w kąt... Nie mogę jej w żaden sposób pomóc - mogę tylko czekać aż to minie... Po kilkunastu/kilkudziesięciu minutach mała nagle mówi żeby ją wziąć na ręce i wtula sie we mnie jak małpka... I tak noc w noc...
Jutro idziemy do psychologa i chociaż nie bardzo wierze w realną pomoc, to staram się być dobrej myśli. Może coś doradzi?
Moja kochana córeczka...

sobota, 23 stycznia 2010

Woda to skarb

Dziś Babcia przyszła do nas podlać roślinki na klatce schodowej, bo jakoś nam zawsze wypada z głowy... Przyszła do kuchni napełnić konewkę, na co Hania ostro zaprotestowała mówiąc:
- To nasza woda!
Po chwili dodała:
- Czemu bierzesz naszą, skoro masz swoją u siebie?
Mina Babci - bezcenna... Na szczęście, za chwilkę i Hania, i Filip podeszli do niej z wyimaginowanymi butelkami i podarowały jej mnóstwo bezcennej, NASZEJ, wody...

poniedziałek, 18 stycznia 2010

same się bawią!

Minął zwykły weekend, jakich wiele. Wypełniony drobnymi obowiązkami i przyjemnościami, kilkugodzinnymi wyjazdami. I nagle - w niedzielne popołudnie, gdy K. siedział przed komputerem, a ja robiłam w kuchni sałatkę okazało się, że nasze dzieci WRESZCIE potrafią zająć się sobą. Same wymyśliły sobie zabawę, same ja zaaranżowały, wspólnie się śmiały i prześcigały w pomysłach. Obecność rodziców nie była konieczna. Mieliśmy kilkanaście/kilkadziesiąt minut oddechu od dzieci.
I z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej rozumiem już przyjaciółkę Asię, która mi powtarza od czasu do czasu: korzystaj z tego, że dzieci żądają twojej obecności i uczestnictwa w swoim życiu codziennym. Bo lada dzień wrócisz do domu z pracy i okaże się, że oni mają swoje życie i że twoja obecność nie jest konieczna. Czyżby ten dzien miał nadejść wcześniej, niż mi się wydaje? Mam nadzieję, że nie...
Efektem ubocznym samodzielnej zabawy dzieci była konieczność mycia podłogi w łazience i suszenia ukochanego misia Filipa, gdyż zabawa jaką sobie wymyśliły polegała na wykąpaniu tegoż misia. Co prawda wody do wanny nie wlały ale wrzuciły do niej wszystkie zabawki z którymi się kąpią na codzień. A w niektórych z nich była woda... Ale to niewielka cena za pół godziny spokoju :-)

A jutro Wielki Dzień: przedstawienie z okazji Dnia Dziadka i Babci w przedszkolu. mma nadzieję, że dziadkowie zjawią się w komplecie (tak jak obiecywali). Poza dziadkiem Piotrkiem, który dzisiaj rano pojechał w trasę...

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Wszystkiego Najlepszego w 2010 roku


Święta i Sylwester za nami... Było miło, rodzinnie, choć i emocji nie zabrakło (tydzień przed świętami, rozchorował się Filip, dzień przed wigilią moja siostra, a 30 grudnia Hania). Ale wszystko dobrze się skończyło, wczoraj nawet na sanki się wybraliśmy. Teraz powrót do szarej rzeczywistości i pobudek o 5.30. Ech, życie...