poniedziałek, 22 lutego 2010

A gdy mama choruje…

W sobotę po południu źle się czułam… Wieczorem było już na tyle źle, że w zasadzie nie byłam w stanie siedzieć. Ból zatok, ból głowy, dreszcze… Noc też była tragiczna (na szczęście dzieci słodko spały). Rano w dalszym ciągu źle. Mieliśmy kupione bilety na spektakl „Tygryski” w Lalce – z dziećmi pojechał Krzysztof i babcia, bo ja nie nadawałam się do niczego…. Po południu też leżałam, nie wstawałam prawie wcale. Dziećmi świetnie się zajmował Krzysztof (dzięki Skarbie). Wieczorem było ciut, ciut lepiej. A dzisiaj MUSIAŁAM czuć się dobrze, bo dzieci do p-kola, bo do pracy…

Na razie jest jako-tako, zobaczymy co będzie dalej. I mam nadzieję, że nie zaraziłam dzieci…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz